sobota, 18 lipca 2015

"Uwikłanie" reż. Jacek Bromski



Reżyseria: Jacek Bromski
Gatunek: Kryminał
Produkcja: Polska
Premiera: 2011
Obsada: Maja Ostaszewska, Marek Bukowski, Danuta Stenka, Olgierd Łukaszewicz

Co musiałoby się wydarzyć, żeby w zwyczajnym człowieku obudzić zabójcę?
Czy w pół-hipnotycznym transie można zabić i następnego dnia o tym nie pamiętać? Skoro jest ofiara, to gdzieś musi też być sprawca zbrodni. W ekranizacji bestsellerowego kryminału Zygmunta Miłoszewskiego tropem sprytnego mordercy podąża cyniczny komisarz Smolar (Marek Bukowski) i nieustępliwa prokurator Agata Szacka (Maja Ostaszewska). Duet jaki tworzą jest mieszanką wybuchową nie tylko ze względu na ich temperamenty, ale również z powodu łączącego ich w przeszłości romansu. Prokurator Szacka, prowadząc najtrudniejsze w swojej karierze śledztwo, dotknie historii, o których od lat krążą legendy, ale nikt nie spodziewał się, że mogą okazać się prawdą.


Nie będę udawać, że potrafię recenzować filmy, bo nie potrafię i nigdy tego nie robiłam. Mimo tego „Uwikłanie” w reżyserii Jacka Bromskiego aż się prosi o komentarz, dlatego podejmę próbę napisania kilku zdań na ten temat.

Długo zastanawiałam się od której strony ugryźć problem związany z tym filmem. Doszłam do wniosku, że skupię się na fakcie, iż jest on adaptacją powieści Zygmunta Miłoszewskiego. Nie chcę się wypowiadać na temat tej produkcji od strony bardziej technicznej, gdyż nie mam na ten temat bladego pojęcia i ocenę zostawię krytykom. Jedyne co mogę powiedzieć to to, że film sam w sobie mi się nawet podobał, ale do „Uwikłania” jako ekranizacji zastrzeżeń mam wiele. 

Pierwsze znaczące zmiany możemy dostrzec już po porównaniu opisów filmu i książki. Miłoszewski napisał trylogię o prokuratorze Teodorze Szackim. W adaptacji „Uwikłania”  Szacki ukazany jest jedynie na samym początku, jak mąż prokurator Agaty Szackiej. Co więcej w książce żona głównego bohatera nazywa się Weronika, no ale cóż. Skoro można zmienić płeć głównego bohatera, to zmiana imion nie jest już tak wielkim grzechem. Owszem, imion. Teodor stał się Antonim, a książkowa Helcia Szacka przemieniła się w Agnieszkę. Co więcej komisarz - Oleg Kuzniecow, ukazuje się jako Sławomir Smolar.

Zmiany, zmiany i jeszcze raz zmiany. Poza wątkiem kryminalnym chyba nic się tu nie zgadza, a i on nie jest do końca oddany tak, jak należy. O ile śledztwo w miarę przebiega tak, jak w powieści, tak zakończenie jest z zupełnie innej bajki i ma się nijak do tego, co przedstawił Miłoszewski. Nie mam tu na myśli jedynie tego, ze filmowe a książkowe rozwiązanie sprawy to dwie inne historie, ponieważ to, co dzieje się przez ostatnie minuty „Uwikłania” w powieści nigdy nie zaistniało.

Zastanawiam się, czy nie lepiej byłoby napisać, że reżyser wzorował się na pierwszej części trylogii, bo ekranizacją ja bym tego nigdy nie nazwała. „Uwikłaniu” w reżyserii Jacka Bromskiego jako adaptacji filmowej mówię stanowcze nie, jednak oddzielając film od książki musiałabym powiedzieć, że jest całkiem niezły.

2 komentarze:

  1. Słyszałam o tym, że film niewiele ma wspólnego z książką, dlatego stwierdziłam, że wybieram papierową trylogię.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale mi marudziłaś w trakcie oglądania tego filmu! Jeszcze nigdy nie miałam tyle Twojego marudzenia w jednej chwili!
    To chyba nie jest pierwsza ekranizacja książki, która raczej ze swoim pierwowzorem ma tyle wspólnego co kot z pijanym menelem spod sklepu. Czasami tak bywa, więc trzeba się spodziewać, że będą rozczarowania i zgrzytanie zębami. ;)

    OdpowiedzUsuń